Myślę, że pytania, które dotyczą tego, jak wspierać dziecko, powinny w odpowiedzi zwracać się przede wszystkim do świata dorosłych. Dorosły sposób zaopiekowania siebie i swoich emocji jest takim punktem wyjściowym do tego, by móc towarzyszyć dziecku. Nie tylko swojemu, ale i dziecku, które ma się pod opieką, np. w placówce, takiej jak przedszkole czy szkoła.
Spotykam się z tym, że rodzice chcieliby znaleźć jakieś skuteczne sposoby na wspieranie swojego dziecka w doświadczaniu i przeżywaniu fali różnych emocji. Zdarza się, że w specjaliście, takim jak psycholog czy terapeuta upatrują rozwiązanie dla trudności, które przejawiają się w ich rodzicielskiej codzienności. Nie jest jednak tak, że wystarczy zapisać dziecko na zajęcia terapeutyczne, by jakiś problem zniknął. Jeśli pojawia się już coś, co urasta w naszej głowie do miana problemu, to dotyka całej rodziny i wymaga wsparcia także od niej.
Jeśli pracujemy w przedszkolu czy szkole z dzieckiem, dla którego emocje są nie lada wyzwaniem, to miejmy na uwadze, że w procesie radzenia sobie, w procesie wspierania – jesteśmy także my – odpowiedzialni dorośli i otoczenie, którym najczęściej są rówieśnicy wraz z pozostałymi wychowawcami.
I to jest trudne. Bo kiedy dorosły dowiaduje się, że warto najpierw przyjrzeć się sobie, zobaczyć, jak jest z emocjami i reagowaniem, jak jest z radzeniem sobie w relacjach społecznych, to włączają się różne lampki. Jedna z nich podpowiada, że to strata czasu, że chodzi o dziecko, a nie o rodzica, że trzeba przecież działać, a nie dumać nad dorosłym światem wewnętrznym czy relacjami z koleżanką z pracy. Upraszczam oczywiście, co nie zmienia faktu, że trochę w tym prawdy jest. Druga lampka jaka może się zaświecić, to grunt odpowiedzialności. Może być tak, że rodzic pomyśli, że skoro jego dziecko przejawia jakieś trudności w związku z przeżywaniem emocji, to jest to jakaś jego wina? Być może czegoś nie dopilnował? Może coś przeoczył? A tu nie chodzi (miejmy nadzieję, że nie) o wskazywanie palcem i pociąganie do odpowiedzialności, ale właśnie o pierwszy krok ku wsparciu dziecka.
Małe dzieci (duże też) nas obserwują, chłoną jak gąbka to, co maluje się na naszej twarzy, to, co słychać, kiedy rozmawiamy, to jak się zachowujemy – koło kogo jesteśmy blisko, a od kogo się w różnych sytuacjach oddalamy. Patrzą na to, jak okazujemy przyjemne emocje i te mniej przyjemne. Co wtedy mówimy, co robimy. Nie piszę tego po to, by skwitować: „biorą przykład”, ale po to, by pokazać, że one się uczą w najbliższym, najbardziej zaufanym sobie środowisku.
Myślę, że bardzo pomocna może być uważność na sygnały, które płyną z ciała. Sprawdźmy, czy jest nam łatwo rozpoznać, co dzieje się w naszym ciele, kiedy wzbiera w nas złość. Czy wiemy, jak nazwać to, co w nas kipi, kiedy po raz setny ktoś obok robi inaczej niż wyraźnie prosiliśmy? Czy kiedy jesteśmy radośni – dzielimy te emocje z kimś bliskim, a może wolimy w samotności przeżywać coś dla nas dobrego, miłego, przyjemnego?
Moja starsza córka nauczyła się mówić: „mamo, mam w sobie takie uczucie, że…”. I czasem chodzi o myśli, czasem o emocje, ale biorę sobie bardzo to, że ona mówi o tym, co w niej. Próbuje na swój sposób przekazać mi, co dla niej ważne. A ja słucham. Staram się przynajmniej – nie zawsze mam ku temu zasoby. Ale też, kiedy ich nie mam, kiedy moja rodzicielska bateria się wyczerpuje – proszę kogoś obok o pomoc w towarzyszeniu moim dzieciom. Ktoś powie, że czasem jest przecież tak, że obok nikogo nie ma. To może dałoby się wykręcić do kogoś bliskiego numer. Jestem starej daty – „wystukać numer”… 😉
Są różne zwroty, które mogą okazać się pomocne. Ale nigdy, żaden zwrot nie zdziała cudów, jeśli go nie poczujemy. Jeśli nie będzie towarzyszyć nam akceptacja dla świata przeżyć naszego dziecka. Można powiedzieć:
Można powiedzieć, że dla dzieci wszystko wręcz jest ważne. Ważne, czyli przyjemne, miłe, dobre, pożądane, wartościowe, atrakcyjne itp. Coś, co ich dotknęło, coś, co sobie wyobraziły, coś o czym zamarzyły, coś, co straciły… Ważne.
I dla nas może być małe, nieatrakcyjne, dziwne, „głupie”. Ale dla nich ma prawo być ważne. Dzięki tej akceptacji my dorośli możemy sprawdzić, co je zajmuje tak bardzo, o co chcą się zatroszczyć.
Warto więc dać dziecku przestrzeń na doświadczenie różnych emocji, na wyrażenie siebie. Ważne, by być blisko, a kiedy tego potrzebują – w bezpiecznej oddali.
Warto dać znać, że się akceptuje i kocha. Nie musimy zawsze rozumieć, ale możemy powiedzieć: „widzę Cię”, „słyszę Cię”, „jestem”, „chciałabym być”. Warto jest zobaczyć dziecko w jego rozwoju. Zobaczyć perspektywę dziecka. Zobaczyć w dziecku dziecko.
Dzięki nam dzieciaki mogą sprawdzić, jak to jest powiedzieć o czymś ważnym drugiej osobie. Jak to jest prosić o pomoc czy dać się wesprzeć. Jak to jest doświadczyć, kiedy ktoś Cię akceptuje – przyjemnie, nieprzyjemnie? I wreszccie, jak to jest zadbać o coś, co jest ważne…
Twój koszyk aktualnie jest pusty.