Szybko. I to tyle w temacie. Żartuję oczywiście. Chociaż, gdy nie potrafimy ukoić swojego wysoko wrażliwego dziecka, kiedy nasz maluch długo i głośno płacze czy krzyczy tak, że nie słyszymy już własnych myśli, to zazwyczaj chcemy zareagować „szybko” i najchętniej też „właściwie”. Niestety, kiedy targają nami różne emocje często nie mamy wystarczających zasobów do tego, by poradzić sobie w przemyślany sposób. Pewnie jest tak, że reagujemy szybko. I pewnie chwytamy się przeróżnych sposobów, np. kiedy nasze dziecko jest jeszcze małe:
To nie zmyślony scenariusz ani tzw. upierdliwość losu, tylko być może sygnał przebodźcowania. Może dziecko wystraszyło się gwałtownego ruchu, może było przez moment za głośno. Może w pomieszczeniu panuje nieodpowiednia dla niego temperatura, może drapie je metka w ubranku. A może skarpetki warto przekręcić na lewą stronę? Może to sweter, który mamy na sobie? A może ostre światło w pokoju? Może miś, który kupiła ukochana ciocia, wydziela specyficzny zapach? Dla dziecka to wszystko może być nie do wytrzymania.
Dopiero z czasem okazuje się, że zaczynamy wychwytywać, co mogło tak pobudzić nasze dziecko. Co mu przeszkadza, dlaczego tak silnie reaguje na konkretny dyskomfort. Wtedy już wiemy, czego nie robić i z jakich sposobów skorzystać. Bo kiedy zgadujemy, a płacz trwa, robi się nerwowo. Dziecko woła głośniej o zaspokojenie, a my coraz szybciej i niepewnie korzystamy ze znanych nam możliwości. Czujemy frustrację, że nie jesteśmy w stanie pomóc maluchowi, który jest zupełnie od nas zależny. Wieczorem siadamy zmęczeni w fotelu i zaczynamy wątpić w siebie jako rodziców.
Dlatego nigdy nie będzie dość publikacji, w których przypomina się rodzicom o tym, że mają prawo:
Zanim dojdziemy w rodzicielstwie do tego, że „czujemy” własne dziecko, że przewidujemy jego i swoje możliwe reakcje, że rozpoznajemy stresory w otoczeniu, to trochę czasu minie i musimy wspólnie przejść przez to pole minowe. Najlepiej z zaufanym saperem. W moim wyobrażeniu takim saperem może być nasz partner – drugi rodzic dziecka. Inną osobą, która może nieść wsparcie i być tym saperem na polu minowym może być babcia czy dziadek – czyli nasi rodzice. Możemy szukać też wśród innych bliskich dorosłych, którzy również są rodzicami – może to być przyjaciółka/przyjaciel, koleżanka/kolega.
Pierwszy okres wspierania dziecka wiele od nas wymaga. I czasem przypomina jazdę kolejką górską bez trzymanki. Zdarza się, że sięgamy wówczas po pomoc specjalisty, który uważnie nas słucha, zadaje ważne pytania i towarzyszy. Taka osoba to czasem trafiony wybór, bo od niej nie usłyszymy (a jak usłyszymy, to szukajmy innej), że „wydziwiamy”, „przesadzamy”, „ulegamy jakiejś dziwnej modzie na rodzicielstwo bliskości”. Nie usłyszymy: „Kiedyś były inne czasy, a dziś się skacze wokół dziecka”.
Druga strona medalu rodzicielskiej drogi rozpoznawania wrażliwości we własnym dziecku jest taka, że jak już nabierzemy przekonania co do sposobów zajmowania się nim, będziemy pewnie mierzyć się z tym, co najbliższe otoczenie ma do powiedzenia w tej sprawie.
Zakładając wersję optymistyczną możemy uznać, że większość z nich będzie miała dobre intencje i ich zdanie będzie wypływało z troski o nas, z troski o dziecko. Nasi najbliżsi sięgają – tak jak i my – do dotychczasowych doświadczeń, do tego, co wiedzą i umieją w danym momencie. A nasze odkrywanie wysokiej wrażliwości w dziecku może być dla nich czymś nowym.
Kiedy utwierdzimy się w tym, że mamy pod dachem małą orchideę, to oprócz uczenia się siebie nawzajem dochodzi jeszcze docieranie się z otoczeniem i chęć akceptacji z jego strony. Czyli dokładnie tak, jak wysoko wrażliwe dziecko pragnie naszej akceptacji tego, jakie jest.
Warto o bliskość, o czułość, rozumiejące spojrzenie. Dzieci, które przejawiają wysoką wrażliwość czasem mierzą się z poczuciem niezrozumienia i wstydu – bo tak długo płacze, bo tyle mu przeszkadza, bo różne rzeczy mu się nie podobają, bo dłużej się adaptuje, bo potrzebuje więcej czasu, by coś przeanalizować, bo się przejmuje, bo wzrusza, bo… .
Warto dać dziecku czas na adaptację, na podjęcie ważnej dla siebie decyzji. Dzieci o wysokiej wrażliwości potrzebują wsparcia w zadbaniu o sprzyjające otoczenie. Dobrze jest im pokazać, że środowisko, w którym się żyje można kształtować. To też ważny element dbania o siebie. Kiedy stworzy się dziecku sprzyjające warunki do rozwoju – rozkwita i może w pełni korzystać ze swojego potencjału.
Polecam przyglądać się swojemu dziecku i podążać za wskazówkami, które nam daje. To nie zawsze jest tak, że ono ma się do czegoś przystosować. Czasem potrzeba zmian wokół, by móc się rozwijać. Obserwowanie kreatywności dzieci, pielęgnowanie ich empatii, dawanie uwagi niewartościującej, troska o samoregulację, zaproszenie do treningu uważności mogą być ważnym obszarem udzielanego im wsparcia, którym będę się więcej dzielić w kolejnych wpisach na blogu.
* W artykule zamieszczone zostały fragmenty z mojej książki „Jak wspierać dzieci wysoko wrażliwe” (Wydawnictwo MUZA, Warszawa 2022).
Twój koszyk aktualnie jest pusty.